01 czerwca 2015

Dlaczego Obywatele Nauki nie we wszystkim budzą mój zachwyt?

Z banalnego powodu. Są naukowcami a nie potrafią poradzić sobie z merytoryczną krytyką ich własnego wytworu. To się zdarza nawet w najlepszej rodzinie. Mój wpis z dn.21 maja br. wywołał w nich nieadekwatną do treści złość, toteż przyczepili się do jednego akapitu, by na nim zbudować swój oddolny protest i przenieść go na całość. Rzeczywiście, pewnie oglądali program "Idź na całość!" albo postanowili wykorzystać wyuczone przez niektórych w okresie totalitaryzmu techniki manipulacji w komunikacji międzyludzkiej.

Sprawę akapitu wyjaśniłem pod tamtym wpisem. W gruncie rzeczy niczego nie insynuowałem, tylko powtórzyłem krążącą w środowisku warszawskiej opozycji (to dopiero - po 25 latach mamy znowu opozycję i podziemną bibułę) informację o tym, jak to łatwo w ruchu ON tworzy się pozór krytyki polityki naukowej w naszym kraju za pieniądze (wszystko jedno - z ministerstwa czy jakiejś fundacji, bo ta też je otrzymuje z różnych źródeł) i krytykuje tych, którzy walczą z niesprawiedliwością rozwiązań systemowych na własny koszt (mam tu na uwadze KKHP). Aż czterech naukowców: dr Piotr Bentkowski, dr hab. Marcin Grynberg, dr hab. Łukasz Niesiołowski-Spanò i dr hab. Aneta Pieniądz napisało:

Chcieliśmy podkreślić, że od początku istnienia Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej utrzymujemy z jego członkami kontakty. Choć nie zawsze zgadzamy się co do szczegółów, jednak uważamy, że kierunek naszych działań jest ten sam: jest nim uczynienie z nauki i szkolnictwa wyższego kluczowego elementu rozwoju społecznego i kulturowego naszego kraju. (podkreśl. BŚ)

Sięgam do opublikowanego przez ON rozdziału pt. MODELE KARIERY NAUKOWEJ – ROZWIĄZANIA, który zawarli w projekcie: "PAKT DLA NAUKI czyli jak nauka może służyć społeczeństwu. Obywatelski projekt zmian w nauce i szkolnictwie wyższym w Polsce". Czytam i przecieram oczy ze zdumienia, bo tak propagandowego materiału, miejscami pozbawionego wiedzy na temat procesu stanowienia prawa i jego egzekwowania w naszym kraju, w tym także już istniejących rozwiązań, dawno nie czytałem. Podam tylko kilka przykładów samozaprzeczania formułowanym przez nich tezom i zarzucania czytelników banałami. Oto kilka przykładów, bo szkoda oczu na szczegółową analizę całości:

NIEKONSEKWENCJE:

1. Nauka nie jest produktem seryjnym - piszą - (...) ale ... Naukowcy muszą mieć możliwość realizowania swoich zadań ... w dopasowanych do ich potrzeb ramach formalnych.
(...)

2. Postuluje się utrzymanie habilitacji, jednak konieczne jest podniesienie wymogów, jakie spełnić musi habilitant. (...) Habilitacja nie musi stanowić obowiązkowego etapu kariery.

3. Podstawą nadania habilitacji jest uzyskanie pozytywnej oceny dorobku: naukowego(...), dydaktycznego; popularyzatorskiego ale w propozycji trzech ścieżek kariery akademickiej, dla tej trzeciej przewiduje się: – Pracownik realizujący ścieżkę wynalazczo–wdrożeniową: ma prawo, lecz nie ma obowiązku, prowadzenia zajęć dydaktycznych oraz promowania studenckich prac licencjackich i magisterskich.

4. Najpierw stwierdzają krytycznie:

Odebranie, de facto, podmiotowości Radom Wydziałów/Instytutów w procesie habilitacyjnym i oddanie procedury habilitacyjnej w gestię Centralnej Komisji oraz powołanej przez nią komisji doprowadziło do zbiurokratyzowania samej procedury i rozmycia wymogów stawianych habilitantowi.

by w zamian zaproponować rozwiązania sprzeczne z powyższą krytyką:

Kandydat zgłasza wniosek do wybranej rady wydziału(... ). W wypadku pozytywnego rozpatrzenia wniosku kandydata, rada wydziału wskazuje 10 kandydatów na recenzentów ze stopniem doktora habilitowanego, z których co najmniej 8 pochodzi spoza składu rady i spoza macierzystego wydziału habilitanta; Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów wybiera spośród zgłoszonych kandydatów 5 recenzentów. CK ma prawo wyboru kandydatów spoza zgłoszonych przez radę wydziału, o ile jest to uzasadnione względami merytorycznymi. Ba, idą jeszcze dalej w hiperkontroli CK pozbawiającej rady suwerenności: CK ustala szczegółowe uregulowania dotyczące przebiegu procedury habilitacyjnej, kontroluje jakość postępowania habilitacyjnego i jego prawomocność, a także pełni funkcje odwoławcze i mediacyjne w wypadku konfliktów powstałych między habilitantem a innymi uczestnikami postępowania habilitacyjnego.

BANAŁY:

Pracodawca i pracownik powinni mieć swobodę określania zakresu obowiązków służbowych, w tym zwłaszcza pensum dydaktycznego oraz wynagrodzenia.

Stopień zaangażowania w dydaktykę oraz pracę naukową powinien skutkować zróżnicowaniem wynagrodzenia pracowników.

Modele ścieżek kariery powinny być zróżnicowane i elastycznie dopasowywać się do specyfiki instytucji i dziedziny wiedzy.

Pracownicy związani z nauką mogą realizować swe zadania w uczelniach publicznych i prywatnych, instytutach naukowych oraz działach naukowych przedsiębiorstw. Państwo w sposób szczególny winno wspierać pracowników instytucji publicznych.

Pracownicy zatrudnieni w instytucjach prywatnych i przedsiębiorstwach powinni być dopuszczeni do aplikowania o fundusze na badania naukowe na zasadzie konkurencyjności.


ZAMULANIE:

Konieczna jest pełna transparentność postępowań doktorskich i habilitacyjnych (jawność dorobku, recenzji).

O ile recenzje prac doktorskich nie są jawne, a szkoda, bo sam nie mam nic przeciwko temu, o tyle recenzje osiągnięć naukowych do habilitacji są jawne a publikacje powszechnie dostępne (przynajmniej w Bibliotece Narodowej).

- Pracownik naukowy ze stopniem doktora może ubiegać się o habilitację, jednak do niego należy decyzja, czy i kiedy wystąpi o wszczęcie procedury habilitacyjnej.

Czyżby ON-i nie znali prawa? Nie wiedzą, że wszystkie postępowania są na wniosek osoby tym zainteresowanej?


- Kryteria oceny dorobku habilitacyjnego dla danej dyscypliny określa rada wydziału/ instytutu przeprowadzająca procedurę.

Jak widać, każda rada może mieć własne kryteria, dzięki czemu będziemy mieli doktorów i doktorów habilitowanych "z krainy tysiąca jezior".

- Habilitant ma prawo wnioskowania o wykluczenie z grona potencjalnych recenzentów jednej osoby, jeśli zachodzi uzasadniona obawa nierzetelności lub konfliktu osobistego.

Ciekaw jestem, jak wyegzekwować zgodnie z prawnymi normami taki postulat i dlaczego miałby on dotyczyć tylko jednej osoby? Pozostałe mogą być potencjalnie nierzetelne lub być w konflikcie osobistym z kandydatem do awansu?

- Postuluje się zniesienie profesury tytularnej, tzw. belwederskiej, należy pozostawić jedynie stanowiska profesora nadzwyczajnego i zwyczajnego uczelni/instytutu badawczego (...) Obecnie średni wiek przyznawania profesury tytularnej jest bliski wiekowi emerytalnemu. Profesura tytularna ma obecnie charakter w zasadzie honorowy.

Brakuje w tej diagnozie odniesienia do danych empirycznych. Nie ma to dla ON-ych znaczenia. Rozwijają swoją ukrytą diagnozę w stwierdzeniu: (...) procedura awansu profesorskiego jest kosztowna, szczególnie biorąc pod uwagę jej jedynie prestiżowy walor. Wymóg wypromowania trzech doktorów do uzyskania tytułu znacząco wpływa na obniżanie standardów stawianych doktoratom. Ostatni „wysyp” profesur przyznawanych pod rygorami ustawy sprzed jej nowelizacji de facto pokazał dewaluacje tego tytułu.

Oczekuję na przykłady tej dewaluacji. Sami nie są jeszcze profesorami, więc zapewne w swoim otoczeniu mają adekwatne do tej tezy dowody.

BŁĘDY:

- ombudsmen.

Pomijając błąd w pisowni tej roli już widzę, jak wybrani jesienią parlamentarzyści wystąpią z ustawą powołania Rzecznika Praw Obywateli Nauki. Jest już tylu rzeczników, że jeszcze jeden nam nie zaszkodzi. Tym bardziej, że jak wczytacie się Państwo w treść proponowanych przez ON rozwiązań w zakresie chociażby tylko spraw pracowniczych, to mielibyśmy po ich wdrożeniu w życie tysiące spraw sądowych i dziesiątki tysięcy interwencji owego rzecznika.

Pragnę poinformować, że nie jest prawdą, jakoby celem moich wpisów - tylko częściowo krytykujących projekt PAKT DLA NAUKI - było zdyskredytowanie tego ruchu. Nic bardziej mylnego. Wprost odwrotnie. Jestem zachwycony jego powstaniem i działalnością finansowaną m.in. przez Fundację Batorego. Mam nadzieję, że Rada Fundacji zobaczy, na co te środki są wydatkowane, bo mam wrażenie, że postulaty ON dalece odbiegają od jej celów statutowych. Chyba, że ... ale nie napiszę, by nie sugerowano, że coś insynuuję.

Ruch ON ma problem z reakcją na merytoryczną krytykę jego wytworów. Piszą zatem jego nominaci: Jak dotąd, nigdy nie komentowaliśmy w takiej formie wypowiedzi krytycznych kierowanych pod naszym adresem, nawet jeśli zawierały obelgi i kłamstwa. Chciałbym zatem przykładów owych obelg i kłamstw, bo jakoś nie mogę się ich doczytać w swoich wpisach. Nie uważam, by można było wpisywać aktywności mojej osoby do kategorii, którą zapisano następująco:

Z niepokojem odczytujemy wypowiedź prof. Śliwerskiego jako próbę dzielenia środowisk i społecznych organizacji funkcjonujących poza tradycyjnymi strukturami nauki i szkolnictwa wyższego, którym leży na sercu poprawa stanu nauki w Polsce – a poprzez to utrudnienie im działań na rzecz faktycznych, a nie jedynie pozorowanych zmian. Uważamy wszelkie działania, szczególnie operujące plotką, pomówieniem i kłamstwem, mogące podzielić i rozbić te społeczne inicjatywy za bardzo szkodliwe, gdyż uniemożliwiają tworzenie wspólnego stanowiska wobec innych partnerów debaty społecznej, w tym strony rządowej.

Następnym razem proponuję, by funkcjonariusze ON sprawdzili dane personalne mojej osoby i nie wprowadzali naszego środowiska w błąd. Wystarczy już pakiet nonsensów, banałów i błędów logicznych we własnych rozwiązaniach, niezależnie od tego, że wiele z nich zasługuje na uwagę. Warto odsiewać ziarno od plew, ale muszą to uczynić sami wsłuchując się także w krytyczne opinie na temat własnego wytworu. Pakt bowiem może nam wszystkim kojarzyć się bardzo negatywnie. Istotne jest tu bowiem to, kto, z kim i przeciwko komu paktuje.

Poczekam do jesiennych wyborów, bo na ON liczyć nie można, by zmieniło się w prawie o szkolnictwie wyższym i w nauce na lepsze. Może pojawi się inny ruch oddolny, bardziej ekspercki i odważny, bo to, co proponuje ON, gdyby doszło do realizacji PAKTU, zbliżyłoby nas do Białorusi.