29 marca 2014

Bez’owa szkoła, czyli szkoła bez tablicy i kredy, bez nudy, bez tajemnic, bez zmiany obuwia, bez...














Wczoraj postanowiłem kontynuować z Natalią (uczennicą szkoły w Holandii) rozmowę o tym, czym różni się nasze gimnazjum od tego, do którego ona uczęszcza w swoim kraju. Jak Czesi uważają, że coś jest znakomite, to mówią na to „bezva”. Pomyślałem, że metafora bezy będzie najbardziej adekwatna do tego, co jest treścią poniższej rozmowy. Okazuje się, że w każdym kraju jest taka bezo’owa szkoła, czyli placówka „bez” czegoś, co jest już w niej passe, zbyteczne, przestarzałe, nieadekwatne do istniejących technologii, stanu wiedzy, kultury dydaktycznej nauczycieli i troski o jakość kształcenia młodych pokoleń.

Natalia, czy klasy w Twojej szkole w porównaniu z polską szkołą, którą widziałaś, są inaczej wyposażone?
- Każda klasa w gimnazjum Natalii jest wyposażona w tablicę interaktywną. Nigdzie nie ma u nas klasycznych, czarnych tablic i kredy. Na każdych zajęciach korzystany z tablicy interaktywnej, albo wyświetlane są slajdy, albo prezentacje w Power Point, albo łączymy się z internetem, by zobaczyć coś, co wiąże się z tematem naszej lekcji. Właśnie po to mamy ipad’a, żeby w czasie lekcji łączyć się także z internetem, bazą danych, edukacyjnym portalem szkoły.

- Czy to znaczy, że nie macie w szkole podręczników szkolnych?

- Nie, nie mamy.

- To może macie w takim razie wydrukowane zeszyty ćwiczeń, specjalne magazyny do wypełniania ich treścią samodzielnie rozwiązywanych zadań?

- Nie, nie mamy, a po co mielibyśmy je mieć? W szkole otrzymujemy najzwyklejsze w świecie zeszyty gładkie, w kratkę lub linię, kartony, arkusze papieru, jeśli mamy zapisać własną pracę, rozwiązanie jakichś zadań.

- A musisz przynosić z domu do szkoły jakieś pomoce?

- Nie rozumiem. Do szkoły idę z własną torebką lub plecaczkiem, ale w nich mam osobiste rzeczy. Nie mamy tornistrów, nie musimy niczego dźwigać. Jak widzę, ile musi nosić Ania do swojej szkoły, to jestem tym zaskoczona. A maluchy w waszych szkołach mają nieprawdopodobnie ciężkie tornistry! Po co to? W szkole wszystko jest. Każdy z nas ma w klasie szafkę z własnymi przyborami do uczenia się: długopisy, mazaki, ołówki, ale i cyrkiel, ekierkę, linijkę itd. Jeśli komuś się zdarzy, że czegoś nie ma, nie uzupełnił, to nauczyciel ma specjalny, taki niebieski przybornik (zapasowy), w którym są cyrkle czy linijki. Wypożycza wówczas uczniowi, by ten mógł wykonać w szkole pracę. Ba, w sklepiku też możemy kupić sobie brakujący zeszyt czy ołówek. My niczego do szkoły nie nosimy i niczego z niej nie zabieramy do domu, noooo, poza naszym ipad’em, ale ten jest mały i mieści się w mojej torebce. To jest moja szkołą, to są moje podręczniki – wirtualne. Nie chciałabym tak się uczyć jak Ania, z podręcznikami, ćwiczeniówkami. To musi być strasznie nudne.

- Obserwowałaś naszych nauczycieli. Czy oni różnią się od twoich pedagogów w szkole, może w sposobie pracy z uczniami, w podejściu do uczniów?

- Tak. Różnią się. U nas nauczyciel jest bardzo otwarty. Ja wiem np. wszystko o moich nauczycielach od nich samych. Wiem, ile ma dzieci, czy ma męża czy nie, jaką kończył szkołę, czym się interesuje, jakie ma hobby, pasje, ile ma lat, skąd pochodzi, jakich ma rodziców, jakiej jest narodowości, itp.

- Skąd tyle wiesz o swoich nauczycielach?

- No, na początku roku szkolnego, każdy nauczyciel, który rozpoczyna z nami lekcje, organizuje sesję poznawczą w kręgu. Siadamy razem i każdy przedstawia siebie, mówi coś o sobie, by przybliżyć siebie innym. Zaczyna tę autoprezentację nauczyciel, a potem po kolei każdy z nas przedstawia siebie. Po tej rundzie nauczyciel przedmiotu mówi nam o tym, co chciałby w tym roku szkolnym z nami osiągnąć, co jest dla niego ważne. My też możemy podzielić się z nim własnymi oczekiwaniami, obawami czy wątpliwościami.

- Czy szczerze rozmawiacie tak o sobie?

- Tak, ponieważ jest to rozmowa tylko i wyłącznie między nami. Nikt nie może przenosić tych informacji poza naszą klasę. Wierzymy i ufamy sobie. Nauczyciel też nie wykorzystuje tych informacji o nas w kontaktach z innymi nauczycielami. Dzisiaj byłam na lekcji u Ani i kiedy któryś z uczniów zapytał nauczycielkę, czy ma dzieci, uzyskał odpowiedź: „To jest za dużo, co chciałbyś wiedzieć”. U nas nauczyciel inaczej zareagowałby na coś takiego. Nasi nauczyciele są bardzo otwarci dla nas w szkole. Może dlatego czuję się bardzo bezpiecznie w szkole, bo mogę mieć do nauczyciela zaufanie. Nie ma czegoś takiego, żeby nauczyciel był złośliwy, czy ironicznie zażartował sobie z ucznia.

- A coś cię jeszcze szczególnie zaskoczyło w naszej szkole?

- Tak. To, że ławki są ustawione w klasie po prostokącie, bo u nas są one w rzędach, jedna za drugą. Siedzimy w ławkach parami. To mnie zdziwiło, że tu jest inaczej. Mnie się to nie podoba. Wolę mieć bezpośredni kontakt z koleżanką, z którą siedzę w jednej ławce, a nie taki, że wszyscy na wszystkich patrzą, obserwują, ale jest to pozbawione pewnej intymności, skrytości. Jak siedzę w rzędzie, to nie wnikam w to, co robi i jak pracuje kolega czy koleżanka z tyłu czy z przodu, a tu wszystko jest jak na dłoni, widoczne dla wszystkich. Muszę słuchać, co kto mówi. Mnie by to rozpraszało. Po to mam ipad’a, żeby mnie nikt nie rozpraszał. U mnie jest zatem lepiej.

- Twoja szkoła ma stronę internetową. Czy różni się ona od tego, jaką stronę ma szkoła w Łodzi?

- Nie, nie ma różnic. Strony są takie same. Różnica wynika tylko z tego, że mamy e-lerning, a zatem dostęp do edukacji elektronicznej, wirtualnej. Każdy uczeń ma swój dziennik elektroniczny, a w nim są wszystkie o nim dane: oceny (od 4 do 10) , wykaz obecności, uwagi czy sugestie nauczycieli i opinie, zadania, to, czego powinnam się nauczyć w danym tygodniu, jakie powinnam wykonać zadania itp. Tu mam dostęp do wychowawcy, z którym mogę korespondować, a on ze mną. On mi przesyła lub udostępnia prezentacje wyjaśniające zagadnienia. Tu jest także zakładka do korespondencji z moją mamą, ale mam od niej hasło dostępu, to wiem, o czym pisze nauczyciel do niej. No tak, ale w szkole Ani tego nie ma, więc ta różnica jest oczywista.

- Czy było coś w twoich rozmowach z naszymi uczniami, co wzbudzało ich szczególny zachwyt?

- Tak, wszyscy oglądali mojego ipad'a i zawartość wirtualnych materiałów szkolnych, do uczenia się. Jak im pokazałam moją szkołę, to też wzbudziło ich zachwyt, gdyż moja szkoła jest bardzo kolorowa. Ściany są pomalowane na pomarańczowo. Możemy zobaczyć w YouTube czy na naszej stronie to, jak wygląda nasz budynek z zewnątrz i od środka, nasze klasy. Aaaa, i jeszcze jedno. My do szkoły chodzimy w butach i ich nie zmieniamy. Nie ma to znaczenia, jaka jest pogoda czy pora roku. A u was widzę, że uczniowie muszą zmieniać obuwie.

Jak widzimy, nie wszystko jest tak oczywiste. Szkoły różnią się i różnić się muszą. To, co jest ciekawe czy postrzegane jako wartościowe w jednym kraju, w innym może być traktowane jako nonsensowne, zbyteczne. Dzięki temu „bez’owe szkoły” są wszędzie, także u nas.