22 kwietnia 2013

Jeżeli naprawdę chcesz, znajdziesz sposób ... na naukowy awans



Jeżeli naprawdę chcesz, znajdziesz sposób, jeżeli nie - znajdziesz powód... to niezwykle trafne podejście do dylematu, z którym coraz częściej będziemy spotykać się do września bieżącego roku, kiedy to zakończy swoją prawną moc powszechnego obowiązywania "stara" procedura doktorska, habilitacyjna i na tytuł naukowy.

Młodzi i zaawansowani już doktorzy nauk, także habilitowani - poszukują odpowiedzi na następujące pytanie:

Czy nowa procedura habilitacyjna/profesorska jest bardziej skomplikowana, a w związku z tym trudniejsza do zwieńczenia sukcesem od starej, czy niekoniecznie...?


Nie mają przy tym na myśli kwestii czysto proceduralnych, bo one są opisane, ale bardziej niuanse, smaczki i ekspercki punkt widzenia. Rzecz w tym, że wielu doktorów/doktorów habilitowanych pracuje intensywnie nad monografią naukową, która mogłaby ewentualnie stać się pracą habilitacyjną/profesorską. Nie wiedzą jednak, czy warto (jak wielu twierdzi) się spieszyć...? A jeśli już nawet ją napiszą, to czy zdążą opublikować oraz otworzyć przewód habilitacyjny/na tytuł naukowy do 30 września 2013 r. Jedni zabiegają zatem intensywnie o recenzenta monografii, inni o wydawnictwo, a jeszcze inni już o jednostkę naukową, która byłaby w stanie przeprowadzić ich przewód habilitacyjny/na tytuł naukowy. Część z nich równolegle pracuje nad poszerzeniem dorobku, bo przecież wiadomo, że habilitacja nie samą rozprawą habilitacyjną stoi. Podobnie jest z oceną dorobku pohabilitacyjnego.

Doskonale zatem rozumiem tę sytuację, szczególnie tych osób, które starają się nie szukać powodu, ale chciałyby mieć w miarę pełny obraz sytuacji. Dużo już na ten temat pisałem w blogu, więc pewnych kwestii nie chciałbym powtarzać. Zwrócę może uwagę na pewne "pułapki", które mają miejsce w regulacjach prawnych i w akademickich praktykach. Jeśli macie Państwo jakieś wątpliwości, niejasności, problemy czy dylematy, które powinny być przedmiotem wspólnego ich omówienia, to proszę kierować je w formie komentarzy do tego wpisu lub na mój adres elektroniczny.

Nie będę jednak w zapoczątkowanym tu cyklu wpisów tłumaczył się ani za ministrę prof. Barbarę Kudrycką, ani za rząd Donalda Tuska, ani za Sejm czy Senat, gdyż nie uczestniczyłem w tworzeniu częściowo prawnego bubla, jakim są ustawy akademickie z 2011 r. Środowiska naukowe alarmowały przed, w trakcie i po ich ustanawianiu, a ministra i tak przeprowadziła swoje. Wszelkie skargi i zażalenia należy kierować w tych kwestiach do rzeczywistych sprawców, a nie do pedagoga starającego się uczulić na istniejące konsekwencje tego stanu rzeczy.