26 września 2012

Uniwersytety i akademie będą urzędami pracy



Minister nauki i szkolnictwa wyższego wraz z ministrem resortu pracy zwrócili się do rektorów z prośbą o bliższą współpracę między biznesem, urzędami pracy a "ich" uczelniami. Oczekiwaniem obu ministrów jest w tym jakże trudnym dla europejskiej gospodarki czasie przekształcanie uniwersytetów, politechnik i akademii w rejonowe urzędy pracy, jakimi mają stać się akademickie biura karier. W świetle najnowszego raportu OECD - "Education et Glance" (2012) już niedługo co drugi Polak przed ukończeniem 30 roku życia będzie miał dyplom magistra.


Spędza to sen z powiek naszych władz, które od lat uwalniają powstawanie wyższych szkół prywatnych, otwieranie w istniejących szkołach tych samych, co w większości uczelni, kierunków studiów, liberalizują warunki do prowadzenia kształcenia, obniżają wymogi w ramach tzw. minimum kadrowego, a potem są zaskoczone tym, że wyprzedzamy w Europie inne kraje pod względem liczby wykształconych ale zarazem bezrobotnych młodych ludzi. Jak wynika z danych GUS - tylko w lipcu zarejestrowano ok. 40% nowych młodych bezrobotnych absolwentów studiów wyższych. Nie jest to mało, skoro w danych bezwzględnych wynosi to 85 tys. osób. Tylko w I kwartale bieżącego roku w Polsce było bez pracy 118 tys. osób kończących szkoły wyższe.

Rozwiązanie problemu jest bardzo proste. Spada na tych, którzy nie przyczynili się do jego zaistnienia. Ministrowie wymyślili, że najlepiej będzie, jak akademickie biura karier zaczną wspomagać wojewódzkie urzędy pracy w realizacji ich powinności, a w zamian udostępnią im one swoje bazy ofert pracy. Rektorzy szacownych uczelni mają za zadanie egzekwować od nauczycieli akademickich i pracowników naukowo-technicznych nie tylko kształcenie i prowadzenie badań naukowych, ale także wyręczanie w realizacji statutowych zadań urzędów pracy. Znakomicie. Po wdrożeniu Deklaracji Bolońskiej, która przekształciła uczelnie stricte akademickie w zawodówki, przyszedł czas na dalsze redukowanie kultury i jakości kształcenia oraz prowadzenia badań do potrzeb rynku pracy.

Można w ten sposób poszerzyć zadania uczelni o kolejne, równie atrakcyjne i politycznie poprawne. Uczelnie mogłyby bowiem przejąć funkcje służb socjalnych i medycznych. Niech powstaną w nich centra pomocy społecznej dla osób wykluczanych, wykluczonych lub zagrożonych wykluczeniem społecznym, niech zajmą się prowadzeniem doraźnej pomocy medycznej, pielęgniarskiej a jeśli urzędy skarbowe nadal nie będą radzić sobie z milionerami niepłacącymi podatków, to niech wydziały ekonomiczne na uniwersytetach wesprą owe służby swoimi usługami. Zamieńmy uniwersytety w urzędy, politechniki w fabryki a akademie w poradnie. Wydziały nauk pedagogicznych mogą wesprzeć Rzecznika Praw Dziecka, MEN i ORE, wydziały psychologiczne - wesprzeć policję, sądownictwo i wojsko w diagnostyce klinicznej, wydziały prawne mogłyby zająć się sądzeniem i karaniem przestępców w trybie 24-godzinnym, wydziały geografii mogłyby prowadzić biura turystyczne itd. itd.

Ministrowie zwracają się z prośbą do rektorów o zapewnienie biurom karier wsparcia w realizacji tych zobowiązań.