22 grudnia 2011

Polski pseudonaukowiec jako tchórz strzelający w plecy zza węgła ... kapiszonem


Dziękuję za życzenia rozesłane przez Anonima do różnych sekretariatów, dziekanatów uczelni publicznych i niepublicznych w naszym kraju przez osobę, która w tej formie potwierdziła, że opisywane przeze mnie od ponad 3 lat oszustwa niektórych nauczycieli akademickich z naszego kraju nie są wyssane przeze mnie z palca. Szkoda, bo tym samym ów Anonim uświadomił wszystkim, którzy do tej pory mieli jeszcze jakiekolwiek watpliwości, że nie tylko w tej sprawie jest coś na rzeczy, ale nie myliłem się i pisałem prawdę. A ta w oczy kole. Dostarczone mi także przez prof. Lecha Witkowskiego materiały z KU w Rużomberku opublikuję, by udokumentować farsę wielu wyłudzeń stopnia doktora habilitowanego, jakie tam miały miejsce. Do tej pory pisałem o tym ogólnie. Może dzięki temu po raz pierwwszy powstanie w naszym kraju oparty na faktach autentycznych akademicki kryminał. Czekam na oferty oficyn, bo tekst niewątpliwie bardzo dobrze się sprzeda.

W sytuacji personalnej napaści, choć pozbawionej rzeczowych argumentów, jestem zmuszony do odsłonięcia prawdy o tych, którzy zapewne tak, jak ów Anonimowy "pedagog" sądzą, że można bezkarnie stroić się w Polsce w piórka profesorów, doktorów habilitowanych z dorobkiem, który nie przystaje do poziomu lichej pracy magisterskiej. Podziękują Anonimowemu jego polsko-słowaccy koledzy z naszego kraju, skoro ich jedyna obroną jest podjęta przez ich Anonima próba żałosnej obrony. Są też w naszym kraju sposoby na dojście do źródeł elektronicznego przestępstwa.

Tego tekstu nie wysłała osoba o zaburzeniach psychicznych, ale z zemsty za ujawnienie jej fałszerstw związanych z próbą habilitowania się przez nią z pedagogiki na Słowacji. A może to inny wróg podjął elektroniczną próbę podważenie mojej wiarygodności? Żenujący to akt rozpaczy i bezradności w sytuacji, gdy jest się świadomym oszustw, jakich chciano dokonać lub dokonano poza granicami naszego kraju, albo jakich dokonuje się w Polsce. To przykre, bo rzuca cień nie na mnie, gdyż nigdy nie miałem i nie mam nic wspólnego z przewodami habilitacyjnymi czy profesorskimi na Słowacji czy w Czechach, aczkolwiek z ramienia Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w okresie październik 2008- maj 2010 podjąłem się próby wsparcia Wydziału Pedagogicznego Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberku w odzyskaniu dobrego imienia. Byłem gotów wraz z członkami Komitetu minionej kadencji uczestniczyć w recenzowaniu przewodów polskich akademików, którzy ubiegali się tam o habilitację.

Niestety, władze tej jednostki skorzystały z tej możliwości tylko częściowo, udostępniając, głównie na mój wniosek, procedowane akta habilitacyjne kilku zaledwie Polaków lub prosząc o wskazanie spośród członków Komitetu recenzentów w 3 zaledwie przewodach. Same złamały zawartą umowę i przepuszczały poza moją i innych członków KNP wiedzą przewody habilitacyjne, w tym jednemu udało mi się zapobiec, gdyż był przykładem działania przestępczego polskiej doktor z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, nota bene pełniącej tam funkcję kierowniczą i zasiadającej nawet po ujawnieniu jej oszustwa w Senacie tej uczelni. Sprawy nie skierowano nawet do prokuratury mimo, że w Polsce za złożenie fałszywego oświadczenia celem wyłudzenia stopnia naukowego należałoby taką osobę nie tylko natychmiast usunąć ze szkoły wyższej, ale i skierować jej sprawę do prokuratora. U nas taka osoba nadal jest członkiem Senatu.

Cóż się dziwić, że każda próba nawet pozytywnego poinformowania przeze mnie opinii publicznej, w tym środowiska naukowego o odbywających się także w tym Uniwersytecie przewodach habilitacyjnych, natrafia na wrogą reakcję. Czyżby niektórzy Polacy mieli się czego wstydzić? Czyżby był powód do lęku? To nie jesteście państwo dumni z tego, że habilitujecie się na Słowacji, nie informując nawet o tym macierzystych władz swoich wydziałów? Chyłkiem, po cichutku, bo tak wspaniałe są to przewody? Czy może przemawia przez Was skromność?