03 marca 2011

Doktor – „święta krowa”


Do wyższej szkoły prywatnej ma przyjechać zagraniczny stypendysta. Odpowiedzialny za współpracę z zagranicą prorektor zwraca się z prośbą do jednej z wykładowczyń ze stopniem doktora, by sprawowała nad nim opiekę. Przez ostatnich 5 lat nie pełniła żadnych funkcji, nie przyjmowała żadnych dodatkowych zadań. Nieliczna kadra etatowa jest już przepensowana. Każdy ma po kilka różnych zadań dodatkowych, niezależnie od tego, że także wysokie obciążenia dydaktyczne. Świeżo wypromowana doktor nauk pedagogicznych odmawia jednak przyjęcia roli opiekuna.

„Przykro mi – stwierdza - ale nie będę mogła podjąć się opieki nad tym gościem. Po pierwsze nie znam żadnego języka obcego (ciekawe, jak została dopuszczona do obrony rozprawy doktorskiej?), a w tym roku, po raz pierwszy w życiu podjęłam się prowadzenia jednej grupy seminarium magisterskiego. Związane z tym prowadzenie kilkunastu prac magisterskich, to już jest dostateczne dla mnie wyzwanie. Ponadto, poza pełnym obciążeniem godzinowym, zajmuję się w naszej szkole praktykami, więc nie mogę już podejmować żadnych innych obowiązków. To miłe ze strony Rektora, że pomyślał o mnie, ale ja jestem pracownikiem dydaktycznym, a na opiekuna naukowego nad zagranicznym doktorantem wskazany by był pracownik naukowo-dydaktyczny. Pozdrawiam Pana serdecznie. „Święta krowa”.