14 grudnia 2010

Studia w przedświątecznej promocji














Lubię jeździć zimową porą koleją, bo nie muszę denerwować się, czy dojadę do celu. Po pierwszym ataku zimy kolejarze coraz lepiej radzą sobie z jej skutkami. Nie pokonałbym samochodem trasy Bydgoszcz – Warszawa w niespełna 4 godziny w warunkach silnego oblodzenia dróg. Największą zaletą tego środka lokomocji jest to, że czas w nim spędzony nie jest stracony, gdyż można spokojnie zanurzyć się w lekturze prasy czy książek.

Zacząłem więc od czasopisma, bo na co dzień zawsze mam na nie najmniej czasu. Znakomicie koresponduje z moim poprzednim wpisem felieton Krzysztofa Skiby (Wprost 19.12.br.), który ostrzega nas w okresie przedświątecznych zakupów przed okazjami, jakimi kuszą nas sprzedawcy. Jeśli ktoś zapewnia nas, że kupno określonego towaru jest niebywałą okazją, to ten ktoś na pewno chce nas oszukać.

Parafrazując ten tekst można stwierdzić, że okazja w perlistych zwrotach właścicielki jednej z niepublicznych szkół wyższych, której wniosek o uruchomienie nowego kierunku studiów właśnie analizowałem tylko potwierdza, że do oferty o niskich walorach edukacyjnych kandydatom na studia proponuje się jeszcze gorszą kadrę, ale za to ładnie opakowaną, z superdodatkami oraz bezpłatnym dowozem do domu. Młodzi ludzie nie rozróżniają, że to, co dzisiaj, w jednej szkole jest okazją (blisko, tanio, przyjemnie i bez zobowiązań do koniecznego studiowania w sytuacji, gdy wystarczy dowód systematycznego wnoszenia opłat), jutro może być ich pechem, bo nie będą w stanie przekonać pracodawcy o posiadaniu właściwych kwalifikacji i wartościowego dyplomu.

Hasła „promocja” i „obniżka cen” są najlepszym wskaźnikiem nędzy, której stan usiłuje ratować się pozornie atrakcyjną przeceną oferowanej edukacji. Jak szkoła ma niewiele do zaproponowania, to kusi świecidełkami, byle tylko ktoś zechciał je kupić. Królestwo hipokryzji jest - jak pisze w swojej najnowszej książce "Konsumowanie życia" Zygmunt Bauman - charakterystyczną cechą konsumpcyjnego środowiska, które ma wzbudzać i zaspokajać czyjeś pragnienia mamiąc pozorem wartościowego produktu. Aby poszukiwanie spełnienia trwało, a nowe obietnice nadal przyciągały oko, obietnice już złożone muszą być stale łamane, a nadzieje zaspokojenia potrzeby regularnie zawodzone. Każda obietnica musi być kłamliwa, a przynajmniej przesadzona, po to, by nie osłabło poszukiwanie, a jego żarliwość (a zatem również intensywność) nie spadła poniżej poziomu koniecznego (…) do prowadzenia biznesu.