05 października 2010

Czego nie wiedzą władze ZNP i prezydent B. Komorowski?

Z pewnym opóźnieniem miałem możliwość zapoznania się z treścią ostatnich numerów „Głosu Nauczycielskiego” i ze zdumieniem w jednym z nich (nr 37, s.3) znalazłem artykuł, którego tytuł został mocno wyeksponowany tłustym drukiem i większą czcionką: W Polsce jest potrzebna Rada Edukacji Narodowej. Tekst został opatrzony fotografią, na której widnieje pani minister edukacji narodowej Katarzyna Hall u boku Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego i czołowi działacze ZNP (prezes Sławomir Broniarz, wiceprezesi – Krzysztof Baszczyński i Jarosław Czarnowski oraz pani, której nazwiska w tym artykule nie podano).

Nie widziałem dementi MEN w tej sprawie, a powinno się ono pojawić na stronie resortu edukacji, gdyż wprowadza się opinię publiczną w błąd, sugerując ową fotografią, że sama minister nie wie, co powołała już do życia. W tekście tym pisze się bowiem o tym, że: Związkowcy przedstawili prezydentowi m.in. ideę powołania Rady Edukacji Narodowej. – Chcielibyśmy, aby prezydent zainicjował debatę na temat długofalowej edukacyjnej polityki państwa, określenia celów strategicznych szkoły polskiej, nie w perspektywie roku, dwóch, kadencji Sejmu, lecz dziesięciu, piętnastu lat – mówił prezes ZNP.

Zastanawiam się nad tym co tą relacją organ prasowy ZNP chciał nam przekazać? Czy to, że jego najwyższe władze nie wiedzą o powołaniu w 2008 r. przez minister K. Hall Rady Edukacji Narodowej, czy może to, że ona w ogóle nie działa i trzeba powołać ją raz jeszcze? Jeśli prezes ZNP nie ma pojęcia o powołaniu już takiej Rady, to fatalnie, ale jeśli chciano uzmysłowić pani minister, że ona jest organem fikcyjnym i jedynym ratunkiem na jego reaktywowanie jest powołanie nowej Rady Edukacji Narodowej, to być może jest to jakiś sposób na odsłonę pozoru.

Prezes Broniarz – jak podaje autor (mk) artykułu przypomniał, że powołanie takiej Rady jest (…) konieczne, ponieważ zdarzają się ministrowie edukacji, którzy z MEN czynili „rodzaj gry politycznej”, wykorzystując go do swoich celów. (…) Z tym zarzutem - jako kierowanym zapewne pod adresem innych niż SLD partii politycznych - bym się nie zgodził, bo doskonale wiemy, że ta lewicowa formacja czyniła ze swej władzy w MEN takiż właśnie instrument.

Natomiast dziwię się, że sam prezydent mógł w czasie tego spotkania stwierdzić: (…) że warto takie gremium powołać”. To prezydent też nie wie, co się dzieje w oświacie? Nie ma doradców, którzy by go do takiego spotkania z władzami ZNP przygotowali?