24 stycznia 2010

Praca bez pracy

Czymże jest napisanie pracy magisterskiej? Dla niektórych studentów – niczym trudnym. Jakoś to pójdzie. W końcu najważniejsze jest dla nich zaliczenie przedmiotów kierunkowych, z których jedne kończą się zaliczeniem na ocenę, inne egzaminem. A praca magisterska? Kiedy jest się na początku drogi, a więc studentem I semestru studiów uzupełniających, to sądzi się, że wszystko, co wiąże się z ich ukończeniem (a do tego konieczne jest napisanie rozprawy magisterskiej), wydaje się bardzo odległe. Nie warto zatem poświęcać temu zadaniu szczególnej uwagi chyba, że promotor naciska, pogania, zobowiązuje do zaliczania seminarium tak, jak czyni się to na innych zajęciach dydaktycznych.

Tyle tylko, że praca magisterska musi być indywidualnym projektem badawczym, poprzedzonym rzetelnymi studiami literatury przedmiotu. Przynajmniej tak jest na studiach humanistycznych, gdzie od kandydata do zawodowego tytułu magistra oczekuje się znajomości teorii oraz analiz stanu istniejących już diagnoz. Studenci jednak mają czas, ale nie na własną pracę. Są coraz częściej przekonani, że jakoś to będzie, jakoś sobie z tym poradzą. Jedni będą próbować przekonywać swojego promotora, że nie mają możliwości wypożyczenia w bibliotece - podstawowej dla interesującego ich zagadnienia - literatury, inni, że mają ciężko chorą osobę w rodzinie i nie byli w stanie skupić się na tym zadaniu, jeszcze inni, że nie wiedzą, jak sobie poradzić z ogromem wiedzy na dany temat, itp.

Studenci unikają pracy, wysiłku, nie ma w nich wewnętrznego niepokoju, że jeszcze czegoś nie wiedzą, do czegoś nie dotarli, bo zawsze znajdą dla wspomnianego tu stanu zawieszenia refleksji, odroczenia aktywności czy nieróbstwa usprawiedliwienie tkwiące poza nimi. Oni przecież chcą ukończyć studia w terminie, złożyć pracę magisterską, ale … bez własnej pracy. Im się wydaje, że praca nie wymaga pracy. Własnej. A jeśli już, to pracy odtwórczej, kopii już istniejących kopii, które tworzy się bezmyślnie, byleby tylko zapełnić białe kartki papieru i zadrukować je czymś, dla czego uzasadnienie musi znaleźć promotor, nie oni. Oni już coś napisali, oddali, zaliczyli jakiś wysiłek, chcą mieć to z głowy, a teraz niech się martwi promotor, co z tym uczynić - przyjąć czy odrzucić. Każda uwaga krytyczna na temat tego, że czegoś jest za mało, że jakieś tezy są niejasne, źle lub niewystarczająco uzasadnione spotyka się z oporem studentów, dla których ich praca magisterska powinna być wynikiem jedynie tego, co konieczne, a nie tego, co ciekawe, twórcze, wyjątkowe. Jeszcze niczego nie przeczytali, jeszcze nie sięgnęli do dorobku minionych pokoleń, a już się zastanawiają nad tym, jak to badać.

Pytam więc, co chcą badać, skoro nic na ten temat nie wiedzą? A oni się dziwią, bo przecież coś jednak wiedzą. Istotnie, to, co wiedzą, nie jest wynikiem ich poznania naukowego, tylko wiedzą potoczną, wynikającą z codziennych doświadczeń, wyobrażeń, zasłyszenia czy czyjegoś podszeptu. Dysponują zatem bardziej przeczuciami, niektórzy nawet intuicją , ale nie poszukują dla tego żadnego uzasadnienia w nauce, bo to wymaga pracy – samokształceniowej, a oni chcą pracy bez pracy. Jedna ze studentek zapytała mnie nawet, nie czytając niczego (nie mylić z F. Nietzschem), jak sądzę, co byłoby łatwiej zbadać – to czy tamto? Kiedy więc zapytałem, czym jest TO i czym jest TAMTO, żeby można to było porównać i dokonać właściwego wyboru, zdziwiła się, bo przecież TO wymaga uprzedniej pracy. Jak zatem spełnić ten wymóg, skoro pracować się nie chce lub nie znajduje się na to czasu? Jakoś to będzie. W końcu z dyplomem magistra lub bez niego pójdą kiedyś do pracy… bez pracy.