09 października 2009

Test wiarygodności władzy

Szkolnictwo wyższe przeżywa w naszym kraju taki sam kryzys jak każda inna sfera życia społeczno-gospodarczego. Nie ma już znaczenia, czy jest to oświata, kultura, gospodarka czy bankowość. Do społeczeństwa docierają niemalże codziennie informacje o tym, że niektóre z - wydawałoby się renomowanych - uczelni publicznych mogą wkrótce stracić prawo do swoich nazw, gdyż nie spełniają wymogów zawartych w prawie o szkolnictwie wyższym, inne uczelnie publiczne i niepubliczne zostaną ukarane finansowo za źle konstruowane umowy ze studentami, a jeszcze innym uczelniom publicznym grozi zarząd komisaryczny, gdyż ich władze doprowadziły do milionowych zadłużeń i teraz zwalniają z pracy głównie pracowników administracji i obsługi.

Od wczoraj zapanował strach na Wydziale Fizyki i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Łódzkiego, bowiem jego studenci (jeszcze tak niedawno z dumą podnoszący głowę w obliczu setek przyjmowanych na ich wydział studentów Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, gdyż minister nauki i szkolnictwa wyższego zamknęła im kierunek informatyka na skutek negatywnej opinii Państwowej Komisji Akredytacyjnej) dowiedzieli się z prasy, a nie od swoich nauczycieli, że informatyka otrzymała ocenę negatwyną PKA. Tym samym minister powinna podobnie, jak miało to miejsce w AHE, zamknąć ten kierunek studiów w uniwersytecie. Czyżby czekał nasze społeczeństwo po tzw. aferze hazardowej kolejny test wiarygodności władzy? Na pytanie o dalsze losy studentów informatyki w uniwersytecie, jakie skierowali do władz resortu dziennikarze "Gazety Wyborczej", odpowiedź brzmiała:
- Minister nie zdecydował, co dalej z informatyką na tym wydziale uniwersytetu, bo do dziś czeka na odpowiedź komisji - tłumaczy rzecznik ministerstwa Bartosz Loba.

- Już ją szykujemy, będzie negatywna dla uczelni - powiedział nam wczoraj przewodniczący PKA prof. Marek Rocki. - Nasze wątpliwości wciąż budzi kadra, a konkretnie jej kompozycja. Wykładowcy powinni reprezentować różne specjalności, a prawie wszystkie osoby zadeklarowane przez wydział do tzw. minimum kadrowego są informatykami kwantowymi. To obrzeża informatyki. Brakuje reprezentantów jej głównych nurtów. Nie mamy więc gwarancji, że studenci będą kształceni zgodnie z ministerialnymi standardami - reasumuje prof. Rocki.
(GW z dn. 9.10.2009)

Nie ulega jednak wątpliwości, że organa kontroli państwowej coraz lepiej i skuteczniej egzekwują stosowanie prawa przez instytucje do tego zobowiązane. Szkoda, że trzeba w środowisku akademickim kontroli zewnętrznej. Powinno ono samo z siebie troszczyć się o jak najwyższe standardy własnej pracy i wiarygodność ofert edukacyjnych. W tym wszystkim są ofiary ludzkiej niedoskonałości, nierzetelności, braku etosu pracy, nieodpowiedzialności i poczucia bezkarności, czyli najczęściej studenci. Ujawniane przez media patologie nie są przecież efektem losu czy nieprzewidywalnych, nagłych zdarzeń. To są następstwa zamierzonych działań wielu osób i służb odpowiedzialnych za poprawne funkcjonowanie uczelni publicznej czy niepublicznej.

Zdaniem Michała Kleibera - byłego ministra nauki, prezesa PAN – Stoimy więc przed drugim wyzwaniem – różnicowania szkół na te, które kształcić powinny elity intelektualne kraju i te, których misją powinno być solidne przygotowywanie do zawodu.(Dziennik Gazeta Prawna, 1.10.2009, s. A14) Mogą to jednak czynić elity akademickie i profesjonaliści, a z tymi, jak się okazuje, wiele uczelni ma problemy.